Zdarza się, że małżonek pozwany o rozwód nie stawia się na rozprawę lub też grozi, że się na rozprawie nie pojawi, ponieważ uważa, że sąd wtedy nie będzie mógł dać rozwodu. Taka groźba może być także połączona z szantażem – „jeśli wniesiesz o rozwód z mojej winy, to ja nie przyjdę na rozprawę. Pojawię się tylko wtedy, jeśli rozwód będzie bez orzekania o winie”.
Czy takimi groźbami należy się przejmować? Czy wydanie wyroku rozwodowego bez obecności pozwanego jest naprawdę niemożliwe?
Tego rodzaju groźby czy szantaż nie stanowią w zasadzie zagrożenia i moim zdaniem małżonek, który nie ponosi winy za rozpad małżeństwa nie powinien się nimi przejmować.
Gdy pozwany nie odbiera pozwu o rozwód
Należy wiedzieć, że kluczowym momentem jest chwila doręczenia pozwanemu odpisu pozwu o rozwód z wezwaniem na rozprawie. Jeśli uda się to zrobić, to po tej chwili sąd będzie mógł wydać wyrok rozwodowy bez obecności pozwanego (tzw. wyrok zaoczny).
Warto od razu wyjaśnić, że pozwany nawet nie musi fizycznie odebrać przesyłki z pozwem i wezwaniem na rozprawę, ale wystarczy, że dostanie „awizo” informujące go, że jest dla niego przesyłka z sądu. Samo pozostawienie awiza w miejscu zamieszkania pozwanego jest wystarczające, ażeby przyjąć, że pozwany został skutecznie poinformowany o rozprawie.
Znacznie gorsza jest sytuacja, kiedy powód nie wie gdzie tak naprawdę przebywa pozwany. Jeśli np. sąd otrzyma zwrot przesyłki zawierającej pozew i wezwanie pozwanego na rozprawę z adnotacją „adresat nieznany” lub „adresat wyprowadził się” wówczas powód będzie musiał wskazać aktualny adres pozwanego bądź ewentualnie postarać się o wyznaczenie kuratora (co nie jest takie łatwe).
Wyrok zaoczny, czyli wydany bez obecności pozwanego, może zapaść dopiero po przeprowadzeniu postępowania dowodowego. Często zatem jest tak, że sąd najpierw przesłucha świadków zgłoszonych przez powoda na okoliczność rozpadu małżeństwa, ewentualnie warunków bytowych małoletnich dzieci stron i dopiero potem wyda taki wyrok.
Przeczytaj także: